Pomysł ma spory minus

Sam jednak adwokat zauważa, że jego pomysł ma jednak pewną sporą wadę. Chodzi mu o to, że samo niejako zerwanie wyborów to niejako cios w polską demokrację. Stanowiłoby też fatalny precedens na przyszłość. Wizerunkowo wyglądało to fatalnie, zwłaszcza dla PO, Lewicy i PSL, czyli tych partii, które zarzucają psucie naszego ustroju PiS-owi.
Jest i druga strona medalu. “Tyle że wybory prezydenckie obecnie też będą miały mało wspólnego ze świętem demokracji” –podsumowuje prawnik. Krótko mówiąc, kandydaci nie-PiS-owscy stoją przed dylematem: czy wykorzystać pewien trick prawny i tym sposobem wywalczyć dla siebie realne szanse w walce wyborczej, czy też wytrwać w obecnym scenariuszu, który zwiększa szanse Dudy.

PiS nadal nie chce zmienić daty wyborów. I to mimo tego, że bilans ofiar koronawirusa szybko rośnie. W Polsce jest już ponad 200 osób zakażonych. Wiemy już też o piątej ofierze śmiertelnej epidemii – to 57 letni mężczyzna z Wałbrzycha, u którego współwystępowały inne choroby. Pesymistyczne prognozy sugerują, że za trzy, cztery tygodnie może być w Polsce nawet 10 tys. zakażonych. Ma być to szczyt epidemii.

Kampania będzie fikcją

Jeśli faktycznie ok. 1o. kwietnia będziemy mieli punkt kulminacyjny walki z wirusem z Wuhan, oznacza to, że sytuację uda się opanować krótko przez wyborami. Nie miejmy więc złudzeń – żaden kandydat poza Dudą nie będzie wstanie w dostateczny sposób zaprezentować się wyborcom, by uzyskać przyzwoity wynik. Ponury sukces PiS jest realny nawet w I turze…