Obecnie wszystko wskazuje na to, że PiS nie przesunie daty wyborów. To oczywiste – ekstremalna sytuacja, jaką mamy dziś w kraju, niejako wspiera obóz rządzący. Okazuje się jednak, że opozycja dysponuje jeszcze czymś w rodzaju prawnej broni atomowej. Uwagę na to zwraca w “Gazecie Wyborczej” mec. Łukasz Chojniak.
Dziś PiS będzie robił co w jego mocy, by tylko wybory prezydenckie odbyły się w maju. Prawnik Łukasz Chojniak widzi jednak – jak sam to określa – opcję atomową dla opozycji. Chodzi o… wycofanie się z wyborów wszystkich kontrkandydatów Andrzeja Dudy.
Szaleństwo czy metoda?
Brzmi radykalnie i wręcz zaskakująco. Wymagałoby to też jednomyślności u wszystkich polityków, którzy dziś walczą o Pałac Namiestnikowski. Jest to jednak realne. Zwłaszcza zbuntować może się Krzysztof Bosak z Konfederacji.
Jak jednak w ogóle coś takie jest możliwe i w jaki sposób przełożyłoby się na wybory? Chodzi o art. 293 kodeksu wyborczego. Jeśli głosowanie miałoby być przeprowadzone tylko na jednego kandydata, PKW stwierdza ten fakt w drodze uchwały, a potem marszałek Sejmu musi ponownie zarządzić wybory. Wtedy ich termin były odleglejszy niż maj, a tym samym opozycja miałaby realne szanse na zorganizowanie kampanii.
Pomysł ma spory minus
Sam jednak adwokat zauważa, że jego pomysł ma jednak pewną sporą wadę. Chodzi mu o to, że samo niejako zerwanie wyborów to niejako cios w polską demokrację. Stanowiłoby też fatalny precedens na przyszłość. Wizerunkowo wyglądało to fatalnie, zwłaszcza dla PO, Lewicy i PSL, czyli tych partii, które zarzucają psucie naszego ustroju PiS-owi.
Jest i druga strona medalu. “Tyle że wybory prezydenckie obecnie też będą miały mało wspólnego ze świętem demokracji” –podsumowuje prawnik. Krótko mówiąc, kandydaci nie-PiS-owscy stoją przed dylematem: czy wykorzystać pewien trick prawny i tym sposobem wywalczyć dla siebie realne szanse w walce wyborczej, czy też wytrwać w obecnym scenariuszu, który zwiększa szanse Dudy.
PiS nadal nie chce zmienić daty wyborów. I to mimo tego, że bilans ofiar koronawirusa szybko rośnie. W Polsce jest już ponad 200 osób zakażonych. Wiemy już też o piątej ofierze śmiertelnej epidemii – to 57 letni mężczyzna z Wałbrzycha, u którego współwystępowały inne choroby. Pesymistyczne prognozy sugerują, że za trzy, cztery tygodnie może być w Polsce nawet 10 tys. zakażonych. Ma być to szczyt epidemii.
Kampania będzie fikcją
Jeśli faktycznie ok. 1o. kwietnia będziemy mieli punkt kulminacyjny walki z wirusem z Wuhan, oznacza to, że sytuację uda się opanować krótko przez wyborami. Nie miejmy więc złudzeń – żaden kandydat poza Dudą nie będzie wstanie w dostateczny sposób zaprezentować się wyborcom, by uzyskać przyzwoity wynik. Ponury sukces PiS jest realny nawet w I turze…