Czasy, w których Beata Szydło była twarzą obozu władzy bezpowrotnie minęły. Dziś już nikt nie pamięta, jak prezes Kaczyński witał ją na lotnisku z bukietem białych róż, gdy wróciła z Brukseli po wielkiej klęsce 1:27 w głosowaniu nad przedłużeniem kadencji szefa Rady Europejskiej Donaldowi Tuskowi. W zapomnienie poszedł też ranking najbardziej wpływowych kobiet świata polityki magazynu “Forbes”, gdzie była premier znajdowała się w pierwszej dziesiątce. Dziś Beata Szydło to z jednej strony symbol rozpasania rządu, który nie powstrzymał pokus wykorzystania funkcji dla poprawy swojej sytuacji finansowej, a z drugiej głos betonu w PiS, którym stała się po głośnej deklaracji, że nagrody “po prostu należały się ministrom”.
To, co początkowo mogło stanowić dla Jarosława Kaczyńskiego zagrożenie, czyli budowa silnej pozycji posłanki z Brzeszcz pośród partyjnych dołów, dziś może być wykorzystywane jako narzędzie ich mobilizacji. Zwłaszcza wtedy, gdy nasilają się pogłoski o słabnącej kondycji lidera partii, pojawiają się potencjalni następcy, którzy bezpardonowo walczą za kulisami o przyszłą pozycję. W zamian za intratną fuchę jako poseł do Parlamentu Europejskiego, Beata Szydło może realizować plan Kaczyńskiego, trzymający partyjny beton w ryzach tak, by wciąż pozostawał w rewolucyjnym nastroju. Ostatnie bowiem, czego lider Prawa i Sprawiedliwości by sobie życzył u progu wyborczego maratonu, to zwątpienie aparatu czy zmniejszona mobilizacja.
Właśnie po to niespodziewanie na niedzielnej konwencji pojawił się punkt “odświeżenia politycznych ślubów małżeńskich pomiędzy PiS a Porozumieniem i Solidarną Polską. Przecież wszyscy wiemy od lat, że zarówno Ziobro, jak i Gowin są na finansowej smyczy Kaczyńskiego, więc samodzielny start w wyborach byłby dla nich samobójstwem. Demonstracja jedności odbyła się wyłącznie na użytek partyjnych dołów. Tak samo jak tolerowanie radykalnej Krystyny Pawłowicz, która już niemal każdego dnia puszcza się poręczy i ubliża przeciwnikom partii w sieci. Obrona i usprawiedliwianie dolnośląskiej działaczki PiS, będącej do wczoraj pełnomocniczką wojewody, która spoliczkowała pokojowo (co jak widać baardzo irytuje rządzących) protestującą działaczkę Obywateli RP to również nic innego, jak narzędzie utrzymywania w strukturach nieustannego stanu wrzenia. To niezwykle istotne z punktu widzenia kierownictwa PiS, zwłaszcza gdy tradycyjnie w okresie przedwyborczym PiS znów będzie udawał partię centrową, wycofując z pierwszej linii polityków budzących negatywne emocje. Oni mają inne zadania – mówić to, czego Ci z pierwszej linii powiedzieć głośno nie mogą, adresując słowa głównie do partyjnego betonu.
Zdaniem portalu OKO.press, do tego grona dołączyła właśnie Beata Szydło. Zamiast na konwencji samorządowej, pojawiła się u braci Karnowskich w ich internetowej telewizji wPolsce.pl. Tam powiedziała wprost, po co PiS-owi reforma sądownictwa, po raz pierwszy publicznie potwierdzając zarzuty opozycji parlamentarnej i obywatelskiej. Wpływ na funkcjonowanie sądów ma być środkiem do celu – karać harcowników, którzy się z władzą nie zgadzają. Czy łamią prawo, to element nieistotny – kluczowe znaczenie będzie miał stosunek do rządzących i doprowadzanie rządzących do dyskomfortu w “rządzeniu”. Bo przecież nie po to władza w tak bezpardonowy sposób przeprowadza przez parlament te niezgodne z Konstytucją ustawy, by z nich finalnie nie korzystać. To, że nie chodzi o żadne usprawnienie sądownictwa już wiemy – potwierdzają to twarde dane.
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU