Politycy rządu przyzwyczaili się w ciągu ostatnich dwóch lat, że przychodząc do mediów spotykają pozytywnie nastawionych do nich dziennikarzy, którzy w razie wpadki pomogą im lojalnie stanąć na równe nogi. Okazuje się jednak, że są wciąż w Polsce przykłady rzetelnego dziennikarstwa, z którymi propagandowa retoryka nie ma żadnych szans. Przekonała się o tym boleśnie Beata Szydło.
Premier była gościem popołudniowej rozmowy w radiu RMF FM prowadzonej przez Marcina Zaborskiego, która okazała się dla niej dużym wyzwaniem.
Beata Szydło została zapytana o wiele niezrealizowanych aspektów obietnic wyborczych Prawa i Sprawiedliwości, z których nie potrafiła się sensownie wytłumaczyć. Kulminacyjnym momentem było pytanie o likwidacje gabinetów politycznych zarówno w rządzie jak i ministerstwach. Była to szumna zapowiedź wyborcza PiS.
Na wytknięcie, że w ciągu dwóch lat rządów nic nie udało się z tym zrobić, premier zareagował słowami: “Panie redaktorze, z tego, co pamiętam, to była deklaracja w kampanii samorządowej albo do europarlamentu, a chyba nie w naszej ostatniej parlamentarnej”.
Czyli jednym słowem obietnice są wiążące tylko od jednej kampanii wyborczej do drugiej, a potem można o nich zapomnieć?
Premier przypominano slogan z kampanii parlamentarnej pod nazwą “Myśląc Polska”: “Będziemy walczyć z upartyjnieniem państwa, zlikwidujemy rozbudowane w ostatnich latach gabinety polityczne” na co premier odpowiedziała jeszcze bardziej skandalicznie. Według Beaty Szydło “(…) gabinety polityczne w rządzie Prawa i Sprawiedliwości nie są rozbudowane. U mnie gabinet polityczny liczy naprawdę niewiele osób. W mojej ocenie w tej chwili nie jest to rzeczywiście rozbudowana administracja“.
Do czego to doszło, że powstał tak rażący rozdźwięk nazewnictwa tej samej sprawy: upartyjnione państwo PO = nierozbudowane gabinety rządu PiS?
Marcin Zaborski był nieugięty i przytoczył inicjatywy ustawodawcze PiS w tej sprawie w przeszłości. Premier zastosowała wówczas już słynny z debaty w Brukselki manewr na uznanie pytania za nieistniejące: “Oczywiście, że można koncentrować się na dyskusji o tym, czy gabinety polityczne należy zlikwidować, czy nie. Być może taka decyzja w którymś momencie zapadnie”.
Nie była to jedyna wpadka premier. Beata Szydło jeszcze gorzej poradziła sobie z odpowiedzią na pytanie o obiecaną obniżkę podatku VAT w związku z kolejną rocznicą podwyżki jego stawek za rządu PO-PSL.
Na proste, zero-jedynkowe pytanie premier w pierwszej chwili zareagował kłamstwem, stwierdzając, że PiS obiecał, że nie podniesie VATu, a nie go obniży. Po ujawnieniu tej manipulacji Beata Szydło rozpoczęła paniczną ucieczkę do przodu poprzez próbę odwrócenia uwagi rzucając układankę sloganów: “mogę pochwalić się, że ściągalność podatku VAT jest doskonała”, “opracowujemy nowe rozwiązania korzystne dla przedsiębiorców i dla podatników”, “przyjazny system””ściągalność VAT jest dobra, co pokazuje, że przy dobrym zarządzaniu można zrobić bardzo dużo”.
Po trzech próbach unikania odpowiedzi na proste pytanie Beata Szydło wykrztusiła jednak słowa, które Polacy powinni zapamiętać:
“podatki nie są zbyt wysokie”
Samą obniżkę VAT określiła:
“Jeśli taka konieczność będzie, to będziemy ją na pewno rozważać”.
Zapamiętajmy, dla premier polskiego rządu podatki, które zabierają lwią część wynagrodzeń polskich pracowników, nie są wysokie, a ich obniżka w kręgach władzy jest uważana za, podkreślmy to, KONIECZNOŚĆ. Z taka postawą nie mamy niestety szans na rozpędzenie motoru polskiej gospodarki, ponieważ ignorancja rządzących będzie tłumiła wszelkie wyzwalanie przedsiębiorczej energii naszego społeczeństwa.
Źródło: rmf24.pl
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU