Bloki wyborcze, koalicje i podchody to obraz, który od dłuższego czasu towarzyszy opozycji. Podobno w tym tygodniu wszystko ma się dotrzeć i wyjaśnić, co dla wszystkich powinno być uczuciem ulgi, bo trwanie w takim klinczu przez kolejnych kilka lub kilkanaście dni może już tylko działać na niekorzyść. W interesie wszystkich stron powinno być wysłanie w końcu jednolitego przekazu – idziemy do wyborów w takiej i takiej konstelacji i zabieramy się do jeszcze większej pracy.
A gdzieś na uboczu w ciszy i spokoju toczy się jeszcze jedna bitwa, być może nawet ważniejsza od aktualnej. Na razie wszyscy komentatorzy oraz publicyści zajęli są doradzaniem opozycji formuły, w jakiej powinna wystartować na jesieni. Tymczasem powoli nogę w drzwi zaczyna wsadzać kampania prezydencka. Nikt chyba nie ma wątpliwości, że ogłoszenie przez Platformę Obywatelską w trakcie kampanii parlamentarnej kandydata na urząd prezydenta będzie bonusem, który jest w stanie poprawić ostateczny wynik. To nie tylko narzucenie tematu na kilka dobrych dni, ale przede wszystkim ucieczka do przodu.
PSL w swoim uporze i stawianiu warunków właśnie przegrywa Władysława Kosiniaka-Kamysza jako potencjalnego kandydata opozycji na głowę państwa. Lider PSL ma bardzo dobre notowania w sondażach prezydenckich, ale jak donoszą media, Grzegorz Schetyna i jego współpracownicy są po prostu ludowcami mocno poirytowani. Ostatnie poczynania Kosiniaka-Kamysza związanie z zaciągiem posłów związanych z Platformą i Nowoczesną są dobijaniem swojej ewentualnej kandydatury w wyścigu prezydenckim. Kolejnym brudnym kamyczkiem w prezydenckim ogródku Kamysza jest ciągłe powtarzanie, że z Wiosną i SLD, to PSL do żadnej koalicji nie wejdzie. Bardzo ciężko jest po takich słowach bić się w przyszłorocznych wyborach i zabiegać o poparcie lewicy, bez której tak ważnej elekcji nie da się wygrać. Na pewno po wspólnym starcie w eurowyborach pozycja negocjacyjna Kosiniaka-Kamysza do wejścia w układankę prezydencką była bardzo mocna. Dzisiaj słychać tylko świst schodzącego powietrza.
PSL doszedł do wniosku, że będzie samodzielnie odbudowywać poparcie na wsi, co jest dość karkołomne w obliczu propagandowej telewizji zarządzanej przez Jacka Kurskiego i powolnego wchodzenia na obroty lidera AgroUnii, który niedawno złożył partię Prawda i ma zamiar na wsi robić rewolucję. Nawet gdyby na jesiennej koalicji wyborczej ludowcy mieliby stracić część wyborców, to pół roku objeżdżania Polski za pieniądze Platformy Obywatelskiej w kampanii prezydenckiej, przywróciłoby to poparcie. Prawdopodobnie, gdyby lider PSL poszedł do Grzegorza Schetyny i powiedział “wchodzimy za konkretne rozmowy o moim starcie w wyborach prezydenckich”, to szef Platformy bardzo mocno by się nad tym zastanowił, a może nawet zorganizował prawybory. Ktoś jednak uznał, że krótkowzroczność w polityce jest zaletą i stanął okoniem.
Za rogiem jest już Bartosz Arłukowicz, który swoją energią, entuzjazmem oraz zdolnościami mobilizacyjnymi zaraża ludzi, na którego tle Kosiniak-Kamysz jawi się jako guzdralski łamistrajk. Były minister zdrowia od kilku dni wdrapuje się na konia, którego przy odrobinie koniunkturalizmu mógł dosiąść lider PSL. Jednak Kosiniak-Kamysz wybrał rolę ludowego bohatera, któremu się wydaje, że ma na ręce cztery asy i króla, a za pazuchą rewolwer. Lider PSL chce sprawdzić, jak to jest znajdować się między młotem i kowadłem. Z jednej strony będzie miał na karku PiS ze swoimi mediami, z drugiej resztę opozycji, która zaraz zacznie powtarzać, że ludowcy szykują się do powyborczej koalicji ze Zjednoczoną Prawicą. Niestety, sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało, a mogłeś zostać nawet prezydentem.
fot. Shutterstock/Tomasz Bidermann
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU