Nie milkną komentarze dotyczące słów Jarosława Kaczyńskiego wypowiedzianych podczas 88. miesięcznicy smoleńskiej. Zapowiedź zakończenia tych politycznych wieców już w kwietniu 2018 roku jest sporym zaskoczeniem, tym bardziej że przecież całkiem niedawno znowelizowano prawo o zgromadzeniach, tak by mogły bez problemu odbywać się cyklicznie. Przypomnijmy, że w zgłoszeniu w warszawskim ratuszu tzw. miesięcznice smoleńskie, jako wydarzenia upamiętniające ofiary katastrofy z 2010 roku zostały zarejestrowane do kwietnia 2020 roku. Z jakiegoś powodu prezes PiS uznał, że te plany już są nieaktualne.
Być może do zmiany decyzji Jarosława Kaczyńskiego przyczyniły się rosnące koszty miesięcznic i powtarzające się regularnie kontrmanifestacje. Do tego jednak brat zmarłego prezydenta nigdy się nie przyzna, bowiem to by oznaczało jego porażkę. Nietrudno jednak sobie wyobrazić, że przeciągające się w czasie badania zarówno paraekspertów Antoniego Macierewicza jak i śledztwo prowadzone pod nadzorem smoleńskiego niedowiarka Zbigniewa Ziobry ciągnie się w nieskończoność. Wraku nie ma, czarnych skrzynek nie ma. W przełomowe odkrycia nie wierzy już chyba nikt poza redakcją Gazety Polskiej, która na smoleńskim wypadku zbudowała niemal cały swój propagandowy przemysł. Dlatego też podczas wczorajszego wystąpienia, prezes PiS de facto wyznaczył deadline, zarówno dla Ziobry jak i Macierewicza. Już za 8 miesięcy prawda ma być ustalona i przyjęta jako obowiązująca niezależnie od tego, jaka by nie była.
Oczywiście nie ma się co oszukiwać, że każdą prawdę prezes Kaczyński przyjmie. Najbliższe miesiące będą de facto wyścigiem do ucha prezesa z nowymi rewelacjami i teoriami, które prezes zatwierdzi jako te najlepiej odpowiadające politycznemu zapotrzebowaniu. Możemy więc liczyć na powrót teorii o sztucznej mgle rozpylonej przez specnaz w ramach spisku Tuska z Putinem, naprowadzaniu na śmierć z centralnego ośrodka decyzyjnego w Moskwie czy wręcz podłożenie bomby przez jednego z pasażerów (oczywiście najlepiej kogoś z PO). Ewentualnie do przyjęcia jest teoria o wytresowanych sokołach, które lecąc obok samolotu upuściły ładunki z trotylem na lewe skrzydło oraz na drzewostan, by przyciąć go do potrzeb zainscenizowanego wypadku typu CFIT. Nie ma to bowiem specjalnie zbyt wielkiego znaczenia. 10 kwietnia 2018 prawda ma być i już.
Czy to możliwe? Macierewicz, któremu komisja, obecnie kierowana przez jego druha, Kazimierza Nowaczyka sypie się kadrowo, nadal nie była na miejscu katastrofy, nie zbadała też wraku ani czarnych skrzynek. Szef MON to jednak cwany lis i dobrze wie, że na prezesa i wierzący w zamach elektorat zadziałają zagraniczni eksperci i współpraca z zagranicznymi instytutami. Czy współpraca będzie realna, nie ma znaczenia. Wczoraj w TVP Info pojawił się sam Nowaczyk i zapowiedział, że nazwisk zagranicznych ekspertów i tak nie ujawni, bowiem czują się oni zastraszani. Nie zdziwi mnie, jeśli na ekspertyzach, które z pewnością przed 96 miesięcznicą otrzyma prezes PiS, tych nazwisk też nie zobaczy. Bo i po co.
Jeszcze większy problem ma Zbigniew Ziobro. Nie dosyć, że prokuratorów obowiązują terminy to materiał dowody zgromadzony w toku 7 lat śledztwa w kwestii przyczyn katastrofy jest jasny jak słońce i wskazuje na typową katastrofę lotniczą, czym potwierdza ustalenia komisji przedstawianej jako nieprofesjonalną komisję Millera. Jeszcze większy problem jest z datą finalną zakończenia śledztwa, na co zwrócił uwagę dziennikarz RMF FM Tomasz Skory.
Jak ci biedni prokuratorzy mają do 10 kwietnia 2018 przedstawić "ostateczną prawdę", skoro same ekshumacje mają trwać do końca kwietnia? pic.twitter.com/ocqdHnewcB
— Tomasz Skory (@TomaszSkory) August 11, 2017
Z powodu politycznego zapotrzebowania na ekshumacje ofiar tej tragicznej katastrofy, same ekshumacje potrwać mają do końca kwietnia 2018 roku. Potem jeszcze ekspertyzy, zebranie wyników przeprowadzonych sekcji zwłok. To musi potrwać, zwłaszcza że ciała są przecież bardzo rozczłonkowane. Co gorsza, wyniki dotychczas przeprowadzonych sekcji, poza oczywiście bulwersującymi ustaleniami potwierdzającymi olbrzymi bałagan służb rosyjskich podczas identyfikacji zwłok w kwietniu 2010 roku, nie potwierdzają tez o innej przyczynie katastrofy, niż ta opisana w raporcie Millera czy MAK.
Czy ceną zawiedzionego zaufania prezesa będzie głowa jednego z ministrów rządu Beaty Szydło, dowiemy się już za 8 miesięcy. Póki co należy się spodziewać wysypu nowych “szokujących” ustaleń, mających na celu ukrycie faktu, że spiskowa teoria w sprawie katastrofy poniosła całkowitą klęskę.
fot. flickr/P. Drabik
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU