Mówiąc językiem biznesowym, projekt polityczny o nazwie Nowoczesna można by zakwalifikować jako “start up”. W 2015 r. Ryszard Petru wraz z najbliższymi współpracownikami zdecydował się na wzięcie udziału w wyścigu wyborczym, tworząc partię praktycznie od zera.
Biorąc pod uwagę powyższe czynniki, żeby wprowadzić Nowoczesną do Sejmu, Petru nie miał właściwie za dużego wyboru, będąc zmuszonym do przyjęcia jedynej strategii, która dawała realne szanse powodzenia, biorąc pod uwagę brak gotowych struktur politycznych, a także znikomą jak na standardy ogólnokrajowej polityki ilość czasu (stowarzyszenie Nowoczesna powstało na 5 miesięcy przed wyborami, partia zaś na 3 miesiące przed).
Strategia ta oparta była na jednym podstawowym założeniu: budowa rozpoznawalności Petru jako lidera partii, przyjmując, że będzie to rozpoznawalność pozytywna. Idea była następująca: promowanie Ryszarda Petru jako fachowca, osobę z zewnątrz, która nieskażona jest polityką, a następnie podciągniecie pod jego popularność nowo powstającej formacji. Nie przez przypadek partia szła do wyborów pod szyldem Nowoczesna Ryszarda Petru, tak też figurowała na kartach wyborczych w dniu głosowania.
Trzeba przyznać, że zabieg udał się perfekcyjnie. W stosunkowo krótkim czasie (5 miesięcy) nie tylko udało się wprowadzić partię do Sejmu, ale i ugrać bardzo przyzwoity wynik na poziomie 7,7% głosów, co przełożyło się na 28 mandatów poselskich.
O ile powyższa strategia świetnie sprawdza się w okresie wyborczym, to już w normalnych, zakulisowych rozgrywkach politycznych jest szalenie ryzykowna. W modelu tym wszakże popularność Nowoczesnej została powiązana praktycznie w stosunku jeden do jednego z notowaniami samego Petru. O ile Petru przez pierwsze kilka miesięcy cieszył się przychylnością mediów, zaś sama koniunktura polityczna sprzyjała liderowi N, to niechybnie musiał przyjść dla niego gorszy okres. Problem w tym, że gorsza koniunktura dla Petru automatycznie przekłada się na spadek notowań samej partii.
Wracając zatem do nomenklatury biznesowej, strategia polityczna Nowoczesnej nie zakłada jakiejkolwiek dywersyfikacji. Jeżeli notowania lidera idą w dół, to i sama partia zaczyna tonąć.
Realizację powyższego ryzyka doskonale widać po początku tego roku. Na przełomie 2016/17 lider Nowoczesnej zaliczył kilka gigantycznych wpadek lub błędów takich jak: wyjazd na Maderę, negocjowanie z Jarosławem Kaczyńskim za plecami reszty opozycji, czy brak chęci zmiany strategii wobec PiS na ostrzejszą.
Na negatywne efekty nie trzeba było długo czekać. Ryszard Petru, który jeszcze w grudniu 2016 roku walczył z prezydentem Andrzejem Dudą o palmę pierwszeństwa w rankingu zaufania do polityków, wypadł poza pierwszą dziesiątkę, zaś notowania Nowoczesnej osunęły się w sondażach o ponad 10%.
źródło cbos.pl, badanie z 17.03.2017 r.
Jak widać w powyższym badaniu Petru cieszy się mniejszym zaufaniem niż minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski, a to już nie lada osiągnięcie. Liderowi N ufa 27%, podczas, gdy aż 40% jest do niego nastawiona negatywnie. Biorąc pod uwagę, że jedynie 11% badanych nie wie kim jest Petru, politykowi Nowoczesnej trudno będzie odwrócić obecny, negatywny dla niego trend.
W mojej ocenie Petru wiedzie Nowoczesną w kierunku samozagłady. Obecna koniunktura polityczna nie rysuje się dla przewodniczącego N najlepiej i nic nie wskazuje, żeby sytuacja miała ulec poprawie. Należy oczywiście pamiętać, że polityka jest nieprzewidywalna i poważne potknięcie Platformy pozwoliłoby Nowoczesnej wrócić do łask. Oceniamy jednak sytuację tu i teraz.
Z uwagi na poniższe czynniki uważam, że Nowoczesna już się nie podniesie:
- Polaryzacja społeczeństwa. Powrót do duopolu PiS – PO
Na jakość i brak świeżości na polskiej scenie politycznej można się zżymać. Co więcej, osoby narzekające na brak wyboru mają wiele racji. Trudno jednak nie zauważyć, że od 2005 roku krajowa polityka zdominowana jest przez 2 partie – molochy: Prawo i Sprawiedliwość i Platformę Obywatelską, które rządzą od 12 lat na zmianę.
Tempo działań dobrej zmiany nie wszystkim przypada do gustu. Przyczynia się jednocześnie do podziału społeczeństwa praktycznie na pół, na zagorzałych zwolenników i przeciwników PiS.
Taki stan rzeczy jest bardzo korzystny dla PO, a zabójczy dla Nowoczesnej. W układzie 2-partyjnym nie ma praktycznie miejsca dla mniejszych graczy, zaś duża część wyborców, chcąca za wszelką cenę odsunąć Kaczyńskiego od władzy, postawi na strukturę większą i sprawdzoną, nawet jeżeli jest ona mocno nieświeża i dla niektórych skompromitowana. Platforma w tym ujęciu to klasyczne mniejsze zło, całkowicie akceptowalne w obliczu postępującej destrukcji, jaką szykuje nam dobra zmiana.
Powrót do modelu dwupartyjnego oznacza de facto śmierć formacji Petru. Jeżeli tendencja nie ulegnie odwróceniu, a nic na to nie wskazuje, to PO wydrenuje z Nowoczesnej resztę poparcia. Niewielka w tym będzie zasługa samej Platformy. Strach przed Kaczyńskim wykończy Nowoczesną, gdyż z dnia na dzień coraz więcej ludzi tęskni za miernymi, ale biernymi rządami PO…
- Krwiożerczy Schetyna
Skoro już jesteśmy przy PO to warto nadmienić, że jej lider Grzegorz Schetyna ma Ryszardowi Petru kilka rzeczy za złe. Schetyna jest pamiętliwy i konsekwentny w działaniu, a przede wszystkim jest skuteczny. Jego styl nie podoba się wielu wyborcom, ale trudno jest dyskutować z efaktami.
Szef Platformy poczuł wiatr w żaglach i rozpoczął ogólnopolską ofensywę, mającą na celu ostatecznie zepchnąć Nowoczesną w polityczną przepaść. Tajemnicą poliszynela jest to, że to właśnie partia Petru, a nie PiS, są największym zagrożeniem dla PO, bezpośrednio odbierając jej głosy.
Dla przykładu we Wrocławiu Platforma wystawiła już swojego kandydata na prezydenta miasta. Można się spodziewać, że podobna sytuacja będzie miała miejsce w innych polskich miastach. Wszystko to w ramach działań, mających postawić Nowoczesną pod ścianą. Schetyna proponuje Petru współpracę, ale wyłącznie na korzystnych dla siebie warunkach. Nowoczesna znalazła się w arcytrudnym położeniu. Poparcie kandydatów PO na prezydentów dużych miast oznacza marginalizację N, zaś odmowa udzielenia poparcia zostanie przez część społeczeństwa odebrana jako granie na siebie i niechęć zjednoczenia się przeciwko PiS. Tak źle i tak niedobrze…
- Efekt świeżości się wyczerpał.
Nowoczesna weszła do Sejmu dzięki dynamicznej kampanii, wykorzystując w dużej mierze efekt świeżości. Polacy lubią nowe, tajemnicze formacje, które dają nadzieje na nowe otwarcie na scenie politycznej.
Na takiej samej zasadzie wyrósł Palikot, który w kilka miesięcy, jako języczek u wagi, przebojem wdarł się do parlamentu.
Problem w tym, że po pewnym czasie wyborcze emocje opadają, a efekt świeżości traci moc oddziaływania. Pozostaje tylko żmudna codzienna praca, zaś notowania partii przestają być uzależnione od samego faktu wzięcia udziału w wyborach, a raczej od efektów pracy i ilości popełnianych błędów…
- Media nie są już takie przychylne
Ryszard Petru i jego Nowoczesna przez długi czas cieszyły się przychylnością mediów, które przymykały oko na kolejne wpadki lidera N, pompując jego wizerunek i popularność. Niestety łaska opinii publicznej na pstrym koniu jeździ, zaś wpadki z początku tego roku zapoczątkowały dynamiczną zmianę podejścia mediów do Petru.
O ile wcześniej mógł liczyć na sympatię czy wręcz pobłażliwość, to obecnie sytuacja odwróciła się niemal o 180 stopni. Przychylni mu wcześniej dziennikarze zaczęli zadawać bardzo niewygodne pytania, a nawet wyszydzać i kpić z lidera Nowoczesnej.
Sytuacja, w której Tomasz Lis otwarcie atakuje Ryszarda Petru była jeszcze kilka miesięcy temu całkowicie nie do pomyślenia. Z kolei Konrad Piasecki w swoim programie Piaskiem po Oczach zapytał szefa Nowoczesnej wprost, czy szkodzi swojemu ugrupowaniu i czy jego partia nie powinna zostać wchłonięta przez Platformę?
Zmiana nastawienia antyPiSowskich mediów do Petru oznacza mniej więcej tyle, że duża część dziennikarzy przestała już w lidera N wierzyć i dworuje sobie jego kosztem…
- Brak pieniędzy
Jeżeli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. We wrześniu 2016 r. Sąd Najwyższy oddalił skargę Nowoczesnej i podtrzymał decyzję Państwowej Komisji Wyborczej o odrzuceniu sprawozdania finansowego partii z wyborów parlamentarnych 2015. Oznacza to dotkliwe straty finansowe. Partia Petru straciła 75 proc. z ponad 6 mln zł rocznej subwencji, która przysługiwała jej za dobry wynik wyborczy. To ponad 4,5 mln zł każdego roku.
Bez pieniędzy trudno jest robić politykę. Nie jest przypadkiem, że 2 partie, które od lat pobierają najwięcej kasy z budżetu państwa to PiS i PO.
Zniknięcie Nowoczesnej ze sceny politycznej byłoby wielką szkodą. Krajowa polityka potrzebuje świeżej krwii, a także ludzi, którzy nie są zawodowymi macherami, przyspawanymi od 25 lat do stołków na Wiejskiej.
Niestety wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że N pójdzie na dno razem ze swoim liderem, który nie przejawia póki co krzty samokrytyki, ani chęci odsunięcia się na jakiś czas w cień dla dobra swojej formacji…
fot. Michael Wende/ Shutterstock
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU