O zbiórce na billboardy z wulgarnym gestem posłanki Lichockiej pisaliśmy dwa tygodnie temu. Akcja przeszła najśmielsze oczekiwania, ponieważ społeczeństwo swoimi wpłatami wyraziło sprzeciw wobec pogardy i zebrano tyle pieniędzy, że można było powiesić ponad sto tablic w różnych częściach kraju. Jednak z największym banerem (144 m kw. powierzchni) który zawisł w Krakowie stało się coś dziwnego.
Zaledwie dwa dni na kamienicy przy ul. Długiej w Krakowie wisiał billboard z gestem posłanki Lichockiej. W piątek został zdjęty, bo rzekomo propagował obsceniczne zachowanie. Zgodnie z umową miał wisieć przez miesiąc – informuje Gazeta Wyborcza.
Tajemniczość zdjęcia baneru polega na tym, że w całej akcji brała udział policja. Nie w sensie fizycznym tylko obserwacyjnym, bo w trakcie demontażu koło kamienicy zaparkował policyjny patrol. 12 marca Spontaniczny Sztab Obywatelski, który odpowiada za kampanię, dostał informację od jednej z agencji pośredniczących w transakcji zakupu nośnika reklamowego, że na wniosek właściciela budynku zamieszczona w ramach kampanii grafika zostanie zdjęta – Sytuacja w Krakowie jest precedensowa: jest to jedyne miejsce w Polsce, w którym może dojść do zdjęcia naszej ekspozycji przed umówionym terminem i nie rozumiemy, co było tego przyczyną – mówią przedstawiciele Spontanicznego Sztabu Obywatelskiego.
Do Sztabu Obywatelskiego doszły sygnały, że policjanci mieli wywierać presję na właściciela, sugerując mu bliżej nieokreślone “kłopoty”. Pojawiła się także informacja o zawiadomieniu prokuratury i policji przez osobę trzecią w oparciu o rzekomą “obrazę moralności”. Rzecznik małopolskiej policji w rozmowie z Wyborczą zaprzecza, by policja wywierała na kogoś presję i zapewnia, że nie prowadzi żadnego postępowania w tej sprawie.
Sytuacja naprawdę jest precedensowa, bo cała akcja może być rozpoznawczym bojem. Wszystkie media są zajęte koronawirusem i nie sposób podnieść rabanu na całą Polskę, jeżeli kolejne billboardy będą zdejmowane. Ta informacja po prostu się nie przebije. Nikt nie ma wątpliwości, że PiS chętnie uciekłby od całej afery i najlepiej żeby nikt, a w tym przypadku baner, o niej nie przypomniał. Jeżeli kolejne tablice będą znikały w dziwnych okolicznościach, to może być sygnał, że wybory prezydenckie odbędą się w terminie i PiS w ten sposób czyści pole.
Źródło: krakow.wyborcza.pl
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU