Wczoraj, z wielką pompą dowiedzieliśmy się po raz kolejny, a nie jak próbują wmówić politycy Prawa i Sprawiedliwości, że w maju 2012 roku, ówczesny premier Donald Tusk i szereg innych najważniejszych osób w państwie otrzymało notatkę szefa ABW, wskazującą na podejrzenie, że Amber Gold jest oparta na mechanizmie piramidy finansowej i że wielu jej klientów może ucierpieć.
Nietrudno sobie wobec tego wyobrazić, że sejmowa komisja śledcza i jej przewodnicząca spróbują teraz za wszelką cenę dowieść, że państwo mogło zrobić znacznie więcej, by uchronić Polaków przed utratą ich oszczędności, tym samym znajdując dowód obciążający byłego premiera. Nikt nie wskazuje jednak, jak ewentualnie państwo i rząd powinny przeciwdziałać temu przedsięwzięciu i w jaki sposób powinno zareagować w momencie uzyskania podejrzenia, że firma ta może taką piramidą finansową być. Tu warto uczyć się od historii, gdyż daje ona kilka przykładów tego, jak państwo zareagowało i jakie były tego skutki. Bo choć w polskim przypadku, widać jednak dosyć istotną opieszałość działań prokuratury (swoją drogą to ciekawe, że wciąż nie wezwano na świadka ówczesnego ministra sprawiedliwości, Jarosława Gowina), to co do zasady zneutralizowanie negatywnych skutków firm, będących piramidami finansowymi oraz próba skutecznego oddziaływania na klientów, by zaprzestali oddawać oszustowi swoje pieniądze wbrew pozorom wcale nie jest taka prosta.
We wszystkich tego typu przedsięwzięciach zbito olbrzymią fortunę bazując na braku reakcji państwa połączonej z niesamowitą naiwnością klientów, którzy powierzali oszustom nierzadko oszczędności całego życia, wierząc w niebotyczne zyski. Gdy prawda w końcu wychodziła na jaw, albo dzięki przekonaniu instytucji państwowych o tym, czym te firmy tak naprawdę są, albo dzięki księgowym, czy ekspertom, których ostrzeżenia w końcu trafiały do klientów, piramidy rozsypywały się, panika ludzi i pospieszne wycofywanie środków prowadziło do bankructw i dramatu setek tysięcy ludzi. W pewnym sensie przecież założenie takiej piramidy finansowej jest skuteczne i przynosi profity dopóty, dopóki ich wiarygodność jest niezachwiana (często de facto kupowana przez oszustów prezentami, benefitami, czy darowiznami dla możnych) i dopóki klienci wierzą, że pieniądze z zyskiem otrzymają. Gdy media (to zazwyczaj kluczowy dystrybutor tej informacji) przekonują klientów o tym, że ich pieniądze są zagrożone, piramida upada, a spanikowani klienci ten upadek tylko przyspieszają. Tak naprawdę każde bardziej otwarte i transparentne działanie władz lub mediów prowadzi właśnie do załamania się tej piramidy i skutki tego załamania zawsze będą przez klientów odczuwane.
W przypadku naszego rodzimego Amber Gold, nawet jeśli państwo zadziałałoby mocniej i zaingerowało w działalność tej firmy, doprowadziłoby to dokładnie do takiego samego skutku i płaczu wielu klientów, jaki ma miejsce obecnie. Inna mogłaby być ewentualnie skala (choć i to nie jest takie pewne). To wynika z samej konstrukcji piramidy finansowej, której działanie opiera się przede wszystkim na wzbudzaniu pozytywnych emocji wśród klientów, a nie przedstawianiu rzeczywistych dowodów gwarantujących te “niebotyczne zyski”. Jakiekolwiek załamanie się tego zaufania spowodowane ingerencją ciał obcych, czyli np. ruszonego sumieniem pracownika Amber Gold, dziennikarza śledczego, czy instytucji państwa, doprowadziłoby do takiej sytuacji.
Przykład takiej wyraźnej i stanowczej ingerencji państwa w działalność piramidy finansowej miał miejsce…. w Rosji! W 1993 r. bracia Siergiej i Wieczesław Mawrodi stworzyli sprawnie działającą piramidę finansową, która pochłonęła oszczędności wielu tysięcy Rosjan. W tym przypadku państwo zadziałało stanowczo i w lipcu 1994 r. (po roku działania) policja skarbowa zamknęła firmę za długi podatkowe. Czy ludzie, klienci firmy MMM byli państwu za tą reakcję wdzięczni? Wręcz przeciwnie. Uznali, że to media wspólnie z władzami zniszczyły wielki interes, który gwarantował im olbrzymie zyski. Zrobili zatem z braci Mawrodi bohaterów narodowych i ofiary bezdusznego państwa. Ludzie byli do tego stopnia zaślepieni rządzą zysku, że woleli uwierzyć w winę otaczającego ich państwa, niż w winę dobrodzieja, który pomnażał ich pieniądze.
Ten ostatni przykład polecam szczególnej uwadze posłom partii rządzącej, którzy dzisiaj tak ochoczo krzyczą, że państwo powinno działać już w 2009 r., gdy Amber Gold pojawiło się na liście ostrzeżeń publicznych Komisji Nadzoru Finansowego lub, gdy tylko premier Donald Tusk otrzymał informację o podejrzanym działaniu Amber Gold i jej możliwych oszustwach. Czy możemy być pewni, że Marcin P. nie byłby wówczas przez swoich klientów noszony na rękach, jako ofiara bezdusznego aparatu władzy i fiskusa, a obecni rządzący nie oferowaliby mu w 2015 roku miejsca na swoich listach wyborczych? Ja takiej pewności nie mam.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU