Ułaskawiając Mariusza Kamińskiego prezydent Andrzej Duda zasłaniał się, między innymi, tym, że chciał wyręczyć wymiar sprawiedliwości. Abstrahując od zasadności tego twierdzenia, które trzeba przyznać słabo się broni, prezydent ma obecnie bardzo dobrą okazję, by pokazać konsekwencje w działaniu i udowodnić, że nie jest hipokrytą. Wystarczy, że ułaskawi Władysława Frasyniuka, któremu policja postawiła zarzut naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza podczas wczorajszej kontrmanifestacji kolejnej miesięcznicy smoleńskiej.
Przecież to właśnie w przypadku Mariusza Kamińskiego środowisko PiS, z którego wywodzi się głowa państwa, podnosiło, że sprawa ma charakter wybitnie polityczny. Jak zatem nazwać wyniesienie i postawienie zarzutów Frasyniukowi, który na każdym kroku otwarcie wali w Prawo i Sprawiedliwość jak w bęben? Jak widać pierwsze podobieństwa narzucają się same.
Przed głową państwa unikalna okazja, by wyswobodzić się z okowów hipokryzji i pokazać, że jest prezydentem konsekwentnym i niezależnym, który stosuje prawo łaski nie tylko wobec własnych sojuszników, ale i przeciwników. To byłby dopiero wielki gest.
Sąd Najwyższy zmiażdżył co prawda niedawno argumenty prezydenta. Zabawmy się jednak na chwilę w adwokata diabła i uznajmy, że Andrzej Duda miał prawo ułaskawić Kamińskiego przed wydaniem prawomocnego wyroku. Skoro miał taką możliwość, to wnioskując przez analogię, można spokojnie postawić tezę, że głowa państwa ma prawną możliwość ułaskawienia Władysława Frasyniuka, który również usłyszał zarzuty, ale nie został jeszcze prawomocnie skazany. Brzmi zabójczo podobnie do sprawy Mariusza Kamińskiego, czyż nie?
Czemu zatem nie pójść za ciosem i nie odciążyć tego zepsutego, skorumpowanego i niewydolnego wymiaru sprawiedliwości, z którym środowisko polityczne prezydenta tak usilnie walczy? Jeżeli uznamy, że ułaskawiając Kamińskiego Duda zrobił de facto sądom przysługę, to czemu nie dołożyć kolejnego kamyczka do ogródka walki o usprawnienie polskiego sądownictwa? To by było wiekopomne wstanie z kolan, zaś media narodowe pod wodzą Jacka Kurskiego, mogłyby piać peany na cześć głowy państwa.
W całym toku rozumowania jest jeden zasadniczy problem. Władysław Frasyniuk należy niestety do gorszego sortu, a nie do PiSowskiej bandy kolesi. Dlatego też legenda Solidarności nie ma co liczyć na pobłażliwość ze strony ekipy dobrej zmiany. Co nie powinno jednak przeszkadzać w wytknięciu faktu, że w państwie PiS wszystkie zwierzęta są równie, ale niektóre są równiejsze…
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU