Samorządowcy ostrzegali rządzących, że Domy Pomocy Społecznej są w bardzo dużym stopniu narażone na wybuch ognisk chorobowych. Rząd przeszedł nad tym do porządku dziennego i wiadomo czym to się skończyło. Lokalni włodarze bili na alarm mówiąc, że kopalnie to tykająca bomba zegarowa i kwestią czasu jest pojawienie się dużej liczby zakażeń koronawirusem. Obudzono się z ręką w nocniku.
Wszystkie konfiguracje, jakie tylko można sobie wymyślić, opierając się na Mrożku, na pewno się dzieją w sanepidzie na Śląsku – mówiła w radiu TOK FM dr hab. Aleksandra Wentkowska, pełnomocniczka terenowa Rzecznika Praw Obywatelskich (RPO) w Katowicach.
Terenowe biuro RPO podejmuje dziennie 5-6 interwencji w imieniu górników i rodzin górniczych. Pełnomocniczka opisuje absurdy, jakie mają miejsce na Śląsku – Siedzą na kwarantannach po kilka tygodni. Niektórzy(…)sobie sami nakładają kwarantannę, bo wiedzą, że mają wynik pozytywny, ale nie są uwzględnieni na liście kwarantanny sanepidu. Albo odwrotnie – ludzie są zdrowi, ale są na tych listach – opisuje.
Kolejny przykład przedziwnej sytuacji to pobieranie wymazów – Część ludzi w jednym gospodarstwie domowym jest chora, a część zdrowa. Do części przyjeżdża wymazobus, a reszta siedzi dalej – relacjonuje. To nie koniec – Ludzie z Bytomia potrafią dzwonić do sanepidu oddalonego o 500 kilometrów z prośbą o pomoc. Bo nie są w stanie niczego wyegzekwować – nie przestaje wyliczać. Jeden z ratowników górniczych, gdy dowiedział się o zakażeniu kolegów, zamieszkał na działce, by nie narażać bliskich. Nikt nie sprawdzał jak wygląda kwarantanna – Na wynik pierwszego testu czekał ponad tydzień – o zakażeniu dowiedział się dopiero po kilkuset telefonach do sanepidu – przypomina historię ratownika TOK FM.
Źródło TOK FM
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU