Przewodniczący Episkopatu abp Stanisław Gądecki zachęca wiernych do nie brania udziału w mszach św. w czasie pandemii. Tyle, że nie wszyscy duchowni biorą z niego przykład. Proboszcz parafii z podlubelskich Tomaszowic robi coś zgoła innego i zaprasza katolików do kościołów.
– W czasie Wielkiego Postu, ale w tegorocznym szczególnie, Bóg nas woła do siebie. Dlatego również tę epidemię, która budzi tyle lęku, trzeba widzieć w sensie duchowym. Wobec tego, co dzieje się w świecie, Europie, w Polsce, Bóg wzywa nas do nawrócenia, byśmy mogli przyjąć Jego orędzie, że On jest Bogiem, że pokonał śmierć – przekonuje ks. Józef Brodaczewski, proboszcz parafii Św. Piotra i Pawła w Tomaszowicach.
Szaleństwo księdza?
Zakrawa to na szaleństwo. Mało tego, ksiądz Brodaczewski jest zdania, że jego parafianom nic złego nie grozi w większych skupiskach ludzi. – Możemy mieć ufność, że nie tylko da się przezwyciężyć wirusa, ale że również my udźwigniemy każdy krzyż w naszym życiu. Siłę do tego czerpiemy od Jezusa, z Jego sakramentów, zwłaszcza spowiedzi i Komunii św. – czytamy w komunikacie zamieszczonym na stronie parafii.
Dlaczego jednak wierni mają być pewni, że jego słowa to prawda? To proste. A przynajmniej chyba duchownemu tak się wydaje. Przypomina on bowiem, że gdy w Warszawie na początku XVIII wieku panowała epidemia dżumy, w 1711 r. po raz pierwszy, z paulińskiego kościoła św. Ducha przy ul. Długiej, wyruszyła pielgrzymka na Jasną Górę z błaganiem o ratunek.
– Następnego roku warszawiacy szli już w pielgrzymce dziękczynnej. I tak się zaczęła piesza warszawska pielgrzymka na Jasną Górę, zwana paulińską. Ludzie korzystali nie tylko z ówczesnej medycyny, ale przede wszystkim wierzyli, że wszystko jest w rękach Pana Boga. Wykorzystywali ten czas do pokuty, nawrócenia, uporządkowania swojego życia. I nie bali się uczestnictwa we mszy świętej – dodaje ks. Józef Brodaczewski.
Woda święcona jest niegroźna?
To jednak nie wszystko. Wielu duchownych udowadnia nam, że nie rozumie powagi sytuacji
Kolejnym nieodpowiedzialnym przedstawicielem Kościoła okazał się abp Andrzej Dzięga. W swoim liście pasterskim sugeruje on, że nie można się zarazić koronawirusem przez wodę święconą ani przez komunię świętą braną do ust.
Hierarcha wręcz zachęca do kontynuowania groźnych praktyk: „Nie lękajcie się sięgać z wiarą po wodę święconą”. Tej boi się bowiem diabeł, zaś „duszpasterze dbają, by była zawsze świeża i odnawiana przynajmniej raz w tygodniu. W razie potrzeby, woda w kropielnicach jest wymieniana dosłownie każdego dnia”. Krótko mówiąc: będzie i higienicznie, i jeszcze odgonimy od siebie diabła! Nic tylko korzystać!
Żeby jednak wlać jeszcze większą ufność do serc wiernych abp. Dzięga dodaje, by jeśli tylko to możliwe przyjmować Świętą Komunię “na kolanach i do ust”. Uzasadnienie? „Chrystus nie roznosi zarazków ani wirusów” – to ponoć wystarczy…
Oczywiście te słowa księży są irracjonalne. W każdym razie dziś Kościół jako instytucja pozwolił wiernym nie uczestniczyć w mszach w kościołach. Pozostaje liczyć na to, że Polacy okażą się bardziej rozsądni od niektórych duchownych.
Źródło: Onet, Tygodnik Powszechny
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU