Polityka i Społeczeństwo

Kiedyś to był temat nr 1, teraz to prawdziwy czeski film. Ustalenia posła Brejzy sprowadzają do groteski mit prawicy

Rząd doprowadził do kolejnej katastrofy? Krzysztof Brejza ujawnia gigantyczną kompromitację dobrej zmiany
fot. flickr/Sejm RP

Myśleliście, że religia smoleńska odeszła wraz z odejściem Antoniego Macierewicza z rządu? Niedoczekanie. Po wyjściu na jaw serii skandali z udziałem czołowych polityków Prawa i Sprawiedliwości partia postanowiła zawalczyć o, jak dotąd uważany za nienaruszalny, stały elektorat. Strategia obronna partii Kaczyńskiego zakłada podjęcie się retoryki, której właśnie jesteśmy świadkami i być może powrót do tematu katastrofy smoleńskiej. Warto tu wspomnieć choćby o tzw. miesięcznicy, którą uczcili najważniejsi politycy PiS przed pałacem prezydenckim. 

Co jednak z podkomisją smoleńską, która dostarczała paliwa do snutych przez lata teorii spiskowych? Choć nie było o niej od dawna słychać, Gazeta Wyborcza zainteresowała się jej działalnością. Jak się dowiedzieli się dziennikarze, podkomisja ustaliła przebieg katastrofy. Miało dojść do wybuchu bomb na pokładzie prezydenckiego samolotu. Teraz komisja zajmuje się właściwie tylko formalnością. Otóż szuka miejsc, gdzie miały zostać podłożone ładunki wybuchowe 10 kwietnia 2010 r.

Co jasne, żadnych z teorii nie da się obalić, wszak nie jest możliwe udowodnienie, że czegoś nie ma. Można jednak obnażyć kompetencje, a raczej ich brak, członków tej komisji, co udało się posłowi Platformy Obywatelskiej Krzysztofowi Brejzie. Po 1000 dniach, bo tyle potrzebowało Ministerstwo Obrony Narodowej, by odpowiedzieć posłowi PO na zadane pytanie o kompetencje Wacława Berczyńskiego – od marca 2016 roku szefa podkomisji smoleńskiej.

 

 

To Berczyński obwieścił światu, iż prezydencki tupolew rozerwał się pod wpływem wybuchu bomby termobarycznej. Niedługo po tym opuścił Polskę po stwierdzeniu, iż doprowadził do utrącenia rządowego kontraktu na Caracale. Do dziś przebywa w USA, a jego obowiązki w komisji przejął sam Antoni Macierewicz, już po tym jak stracił stanowisko szefa MON.

Według Antoniego Macierewicza, kompetencje Berczyńskiego są nie do podważenia. Ponoć „badał dziesiątki katastrof lotnictwa wojskowego” w USA, czego nie potwierdzają żadne dokumenty. Sam o sobie mówił, że w firmie Boeing był „konstruktorem Działu Wojskowo-Kosmicznego”. Według amerykańskiego koncernu – był w Boeingu informatykiem.

Nasunęło to wątpliwości oraz dało okazję do zasadnego ataku na machinę propagandową Prawa i Sprawiedliwości. Niestety, do tej pory Prezydium Sejmu ucinało możliwość dowiedzenia się kim tak naprawdę jest Berczyński.

https://twitter.com/KrzysztofBrejza/status/1106926726733545478

Tuż po wyznaczeniu przez Macierewicza Wacława Berczyńskiego na szefa podkomisji smoleńskiej, posłowie opozycji próbowali ustalić, jakie posiadał kompetencje. Dlatego poseł Krzysztof Brejza skierował do ministra obrony zapytanie poselskie. Bezskutecznie, bo Prezydium Sejmu postanowiło nie nadawać sprawie biegu. Poseł kolejne zapytanie skierował do MON w marcu 2017 roku. Na odpowiedź czekał 600 dni. Po tym okresie również nie uzyskał żądanej odpowiedzi, wszak wiceszef MON Wojciech Skurkiewicz poinformował, że “Pan dr Wacław Berczyński nie pełni funkcji przewodniczącego [podkomisji smoleńskiej], w związku w powyższym udzielenie odpowiedzi na przedmiotowe zapytanie staje się bezprzedmiotowe”.

Teraz, cztery miesiące po skierowaniu zapytania do szefa MON Mariusza Błaszczaka pojawił się cień nadziei na poznanie prawdy. „Napisali mi, że proszą o przedłużenie terminu na udzielenie odpowiedzi, bo, jak twierdzą – muszą skompletować dokumenty – powiedział Krzysztof Brejza dziennikarzom portalu onet.pl.

„To naprawdę jest jakieś kuriozum” – ocenił sprawę poseł Brejza. „Coś, co się nie mieści w głowie. Fakt, że MON przez trzy lata nie było w stanie poinformować, jakie właściwie kompetencje i doświadczenie ma osoba, która w przestrzeni publicznej snuje opowieści o samolotach latających bez skrzydeł i kadłubach wytrzymujących zderzenie z ziemią. A nie zapomnijmy, że takie osoby, jak pan Berczyński były za pracę w podkomisji wynagradzane z naszych pieniędzy, z pieniędzy podatników. Z niecierpliwością czekam, jakie przykłady wyjaśnionych przez pana Berczyńskiego katastrof znajdzie MON. I nie tracę nadziei, że nie będzie to katastrofa związana z, powiedzmy, pękającą puszką czy parówką albo wysadzanymi garażami”. 

Berczyński był chroniony przez trzy lata, mimo że nie pełni w PiS już żadnej roli. Jednak podkomisja smoleńska ciągle, jak się dowiedzieliśmy, „pracuje”. Pobiera wynagrodzenie i dezinformuje – dodajmy, a Berczyński nie zakończył w niej swojego prezesostwa z powodu wyników swojej działalności, lecz bzdur jakie wygadywał w wywiadzie prasowym na temat Caracali i związanego z nimi przetargu. Dlatego warto dociekać prawdy, choć miałoby to trwać i z 1000 dni, bo, być może, przybliży to dnia kiedy kuriozalny konstrukt zwany smoleńską podkomisją z wstydem zakończy swoją działalność.

fot. flickr/Sejm RP

Źródło: Onet

POLUB NAS NA FACEBOOKU

[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]

Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.

WPŁAĆ

POLUB NAS NA FACEBOOKU

Facebook Comments

blok 1

Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.
Media Tygodnia
Ładowanie