Komitet Polityczny Prawa i Sprawiedliwości zatwierdził wczoraj wieczorem pierwsze i drugie miejsca na listach wyborczych do Parlamentu Europejskiego – “Przeanalizowaliśmy wszystkie okręgi i kandydatów i tych kandydatów mamy więcej niż miejsc, więc potrzebujemy odrobinę czasu by te listy doprecyzować. Jak tylko będą one zaakceptowane w całości, bo są okręgi takie, które już w zasadzie zostały zaakceptowane w całości, ale chcemy te listy przedstawić całe” – powiedziała rzeczniczka PiS. Jedynki i dwójki na listach nie zostaną już zmienione, co daje także pewien obraz np. skali rekonstrukcji w rządzie.
Na gorąco w “Faktach po faktach” w TVN24 zatwierdzone nazwiska komentował Radosław Sikorski – “Pani premier Szydło wyprowadzała unijną flagę z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, a teraz na unijny żołd się udaje. Jest to zaskakujące” – mówił były szef MSZ. Jednak największe zaskoczenie wśród polityków i komentatorów w mediach społecznościowych wzbudził Joachim Brudziński, który będzie startował z pierwszego miejsca w okręgu Zachodniopomorskie – Lubuskie – “Nie zasłynął on ani ze znajomości języków, ani z zacięcia do spraw europejskich. To zawsze budzi kontrowersje, gdy urzędujący minister wybiera działalność europejską. Podejrzewam, że mogą być inne przyczyny tej ewakuacji” – ocenił Sikorski.
Zresztą słowo “ewakuacja” jest od wczoraj odmieniane przez wszystkie przypadki, ale czy tak jest w przypadku Joachima Brudzińskiego? Szef MSWiA to karbowy w ugrupowaniu Jarosława Kaczyńskiego trzymający bardzo krótką ręką struktury Prawa i Sprawiedliwości. Prezes ma do niego tak olbrzymie zaufanie, że co roku w sezonie wakacyjnym media obiegają ich wspólne zdjęcia z wypoczynku. Od dłuższego czasu jest typowany do objęcia teki premiera, gdyby Kaczyński stracił zaufanie do Mateusza Morawieckiego. Pogłoski o zastąpieniu prezesa PiS również są na porządku dziennym. I nagle miałoby się okazać, że te wszystkie plotki i spekulacje były wyssane z palca? Wydaje się, że nie.
Wczoraj dziennikarz TVN24 Konrad Piasecki zasugerował, że Brudziński powalczy o mandat, ale niekoniecznie go obejmie, czyli miałby wystąpić tylko w roli lokomotywy wyborczej. Po dwóch godzinach wycofał się z tego twierdzenia i napisał o “przedziwnej i trudnej do wytłumaczenia decyzji”. Więc o co w tym chodzi i dlaczego “pałka Kaczyńskiego” na posłów jedzie do Brukseli? Być może jest to związanie z doświadczeniami jakie ze swoimi europosłami miał do tej pory Jarosław Kaczyński?
Wiadomo, że Prawo i Sprawiedliwość pomimo dobrych sondaży jest od dłuższego czasu w sytuacji, którą można nazwać mało komfortową. Skala afer, aferek i różnej maści niejasności jest tak ogromna, że w końcu ta zebrana masa krytyczna z impetem runie w badaniach opinii publicznej na obóz rządzący. W takich sytuacjach zaczynają odbywać się w partii ruchy podskórne, a Kaczyński uczony doświadczeniem sprzed 8 lat, gdy nagle powstała mu u boku “Polska Jest Najważniejsza” oraz “Solidarna Polska” i z piętnastu europosłów zostało mu sześciu prawdopodobnie dmucha na zimne.
Jeżeli do tego dodamy, że Prawo i Sprawiedliwość po odejściu z europarlamentu brytyjskich deputowanych będzie miało swoją frakcję uszczuploną, plus pogłoski o sondowaniu przystąpienia do grupy EPL w której jest Fidesz Orbana oraz Platforma Obywatelską, mamy obraz chyba trochę głębszej rozgrywki na forum europejskim. Jarosław Kaczyński potrzebuje w Brukseli zwartego i wiernego oddziału w którym każdy przejaw zwątpienia będzie tłumiony w zarodku i do tego jest mu potrzebny na miejscu Joachim Brudziński. Zadanie dla szefa MSWiA jest proste i polega na utrzymaniu w jedności grupy w trudnym czasie jaki niewątpliwie dla Prawa i Sprawiedliwości nadejdzie. Do tego dochodzi raczej niechęć prezesa do wiązania się np. z włoskimi nacjonalistami i populistami, czy nawet z Francuzami od Marine Le Pen i w finale może się okazać, że PiS zostanie na brukselskich korytarzach sam jak palec, a to na morale całego składu może wpływać demobilizująco.
Wybory do Sejmu są trzy miesiące po majowej elekcji, a to jest wystarczająco dużo czasu na mieszanie w krajowym kotle “taśmami Kaczyńskiego” lub podobnymi sprawami i nikt nie wie jaki będzie tego efekt końcowy, a może być taki, że “dobra – zmiana” będzie musiała oddać władzę. Prawdopodobnie Jarosław Kaczyński doszedł do wniosku, że jest w stanie utrzymać swoim autorytetem krajowe podwórko w ryzach z pomocnikami, którzy mu zostaną na miejscu w przypadku kolejnych afer i ewentualnego oddania władzy. Generalnie można powiedzieć, że prezes Prawa i Sprawiedliwości dzieli się władzą z Brudzińskim, który będzie doglądał wszystkich na miejscu. Być może wyprawa do Brukseli jest testem na skuteczność Brudzińskiego z zarządzania zasobami ludzkimi na terenie zupełnie mu nieznanym, a gdy zda ten egzamin będziemy wiedzieli, kto zastąpi za trzy, cztery lata Jarosława Kaczyńskiego.
Fot. A. Mitura / MSWiA
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU