Kryzys demograficzny w Polsce się zaostrza. Po krótkim okresie poprawy statystyk urodzeń i zgonów wróciliśmy do negatywnych trendów, które charakteryzowały ostatnie lata. Sytuacja jest niepokojąca szczególnie dlatego, że liczba zgonów osiągnęła rekordowy w czasach pokoju poziom aż 414 tys. w 2018r. Równocześnie zaś liczba urodzeń spadła do 388 tys., doprowadzając do powstania ujemnego przyrostu naturalnego na poziomie 26 tysięcy osób. Dane są na tyle sugestywne, że stawiają pod wielkim znakiem zapytania tezy o zdolności programu 500+ do odwrócenia zapaści demograficznej. W takiej właśnie atmosferze wprowadzono go w życie, przez co w debacie publicznej temat uznano za załatwiony, a rządzący spoczęli częściowo na laurach w innych działaniach na rzecz promowania rodzicielstwa.
GUS:
W grudniu urodziło się 27,2 tys. dzieci (rok temu w XII było to 28,7 tys.)Zmarło 35,6 tys. (rok temu 33,3 tys.)
W całym 2018 urodziło się 388 tys.
Rok temu było to 401,9 tys.
To o 14 tys mniejW 2018 zmarło 414 tys. osób.
O 26 tys. liczba zgonów była większa od urodzeń pic.twitter.com/3eqmB9wJD4
— Rafał Mundry (@RafalMundry) January 31, 2019
Potwierdzeniem takiej teorii wydawały się dane o wzroście liczby urodzeń począwszy od lata 2016 roku, która w roku 2017 przebiła magiczną granicę 400 000 urodzeń, co zostało okrzyknięte wręcz epokowym osiągnięciem. Trend okazał się jednak całkowicie nietrwały, ponieważ taki poziom utrzymał się ledwie jeden rok, po czym urodzenia zaczęły ponownie spadać przez cały rok 2018. Jesteśmy obecnie na trendzie, aby w najbliższym czasie liczba urodzeń spadła do poziomu sprzed wprowadzenia 500+. Przed taką kompromitacją narracji władzę chroni dziś już tylko program in vitro, ponieważ liczba urodzeń z tego programu w 2017r. osiągnęła poziom 13 271 dzieci. Zaniechanie finansowania tych procedur odbije się na statystykach.
Obserwując trendy, wiele wskazuje zatem, że 500+ w obszarze demografii nie spełniło pokładanych nadziei. Obserwując znaczne wahania wieloletnie liczby urodzeń, które wynikają ze strat w czasie II wojny światowej, można dojść do wniosku, że PiS pomylił w znacznej części efekty rosnącej liczby urodzeń w grupie wyżu lat osiemdziesiątych ze skutkami rządowego programu.
Debata nad tym, o ile dzietność wzrosła rzeczywiście dzięki programowi, nie ma z resztą dużego sensu, ponieważ jest to w praktyce trudne do oszacowania. Kluczowe jest jednak to, że kosztowny program nie zmienił wiele w statystykach demograficznych i jeśli chcemy uniknąć katastrofy, to musimy zaadoptować szereg nowych polityk prorodzinnych, które będą wspierały przede wszystkim łączenie rodzicielstwa z aktywnością zawodową.
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU