Tragedia w Gdańsku pokazała, jak wielkie zagrożenie stanowi radykalizacja nastrojów społecznych, którą nieustannie stymuluje machina propagandowa Prawa i Sprawiedliwości. Jednak, mimo tak dramatycznego ostrzeżenia, nic w polskiej polityce się nie zmieniło. TVP dalej sączy oparte na kłamstwach maratony mowy nienawiści, umorzone śledztwa nie zostały wznowione, a politycy partii rządzącej bardziej uprawiają teatr polityczny, niż faktycznie wyciągają rękę do zgody. Znamienne jest bowiem to, że nikomu w obozie władzy włos z głowy nie spadł z powodu zaistniałych zajść, a z przecieków, do jakich dotarły media, wynika, że Nowogrodzka zaplanowała na najbliższe kampanie mieszany przekaz, z jednej strony premier budujący narodowe pojednanie, a z drugiej strony kontrolowane media, które w ostrej kampanii negatywnej będą straszyły kasandryczną wizją powrotu PO do władzy. W sytuacji takiej bierności i braku autorefleksji potrzeba było jednak zrobić coś, co pozwoli PiS zgrywać pozory uderzenia we własną pierś. Takiego alibi dostarczył rządzącym minister spraw wewnętrznych Joachim Brudziński. Polityk ostentacyjnie oddał się właśnie do dyspozycji premiera:
Moja odpowiedzialność w tej sprawie jest oczywista. Ja przedstawiam wysokiej izbie, która ma prawo mnie odwołać, i oddaję się do dyspozycji pana premiera. Za plecami kogokolwiek nie mam zamiaru się chować. Czuje się odpowiedzialny za to, co się stało.
Takie oświadczenie padło przy okazji odpowiadania przez ministra na pytania posłów w Sejmie, momencie politycznie dla Brudzińskiego trudnym. Polityk odpierał zarzuty i mówił o trwającej kontroli w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. Wskazywał, że państwo reagowało prawidłowo, ale nie miało narzędzi prawnych, aby zrobić więcej. Wszystkie wyjaśnienia jednak same w sobie brzmiałyby jak kolejny przykład idącej w zaparte aroganckiej władzy. Stąd ruch ministra jest perfekcyjnym krokiem wizerunkowym, z którego jednak nic nie wynika.
W omawianej sytuacji minister przyznał się do odpowiedzialności, pokazując ludzką twarz, oświadczył chęć przyjęcia kary, czym bez wątpienia może zyskać sympatię wielu Polaków. Dodatkowo z całego trudnego przesłuchania opisana skrucha jest jedynym, co dotrze do uszu większości obywateli, zamiatając pod dywan mniej wygodne aspekty sprawy.
Realia są takie, że oczywiście Joachima Brudzińskiego nikt nie ma zamiaru odwoływać i ma on tego zupełną świadomość. Sprawia to, że cała deklaracja jest przykładem politycznego cynizmu. Swoją postawą minister, jak niegdyś prezes, ukazał siebie jako wzór etycznych cnót, czując się odpowiedzialnym także za zaniedbania innych ludzi. Sprawia to, że dla wyborców, tak długo, jak minister będzie zakładał tą wygodną maskę, nic innego nie będzie miało znaczenia. Wszystko w myśl zasady, ludzie są grzeszni, ale partia jest święta. Tę ostatnią w sprawie zabójstwa Pawła Adamowicza reprezentuje właśnie Joachim Brudziński.
Źródło: onet.pl
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU