Dziennikarze programu “Czarno na białym”, emitowanego w TVN24, dotarli do wielu oficerów Służby Ochrony Państwa (SOP), którzy do niedawna służyli w tej formacji. SOP, a dawniej BOR, zmaga się z olbrzymimi problemami kadrowymi, co prowadzi do licznych wypadków i kolizji z udziałem najważniejszych osób w państwie. Reporterom udało się zdobyć komentarz człowieka, który przez kilkanaście lat odpowiadał w BOR za szkolenie kierowców.
“Doszło do kuriozalnej sytuacji, gdzie największym zagrożeniem dla osoby ochranianej stała się jej ochrona” – powiedział pułkownik Mirosław Depko, były szef transportu Biura Ochrony Rządu.
“Tam już nic nie funkcjonuje. Naprawdę. Oni z dobrze działającej firmy zrobili 13 posterunek” – mówi mężczyzna, który chciał zachować anonimowość. Dla rozmówców “Czarno na białym” nie było zaskoczeniem to, że po raz kolejny doszło do kolizji kolumny, w której jechał ochraniany VIP. Mowa o październiku, kiedy pancerna limuzyna, będąca częścią obstawy Beaty Szydło, najechała na tył poprzedzającego ją auta.
“Ja nie mówię o kierowcach w SOP, mówię tylko o chłopakach, którzy powiedzieli: “k***a, to się nie może udać”. A ja mówię: “no, ale co się stało?”. A on mi mówi: “no, k***a wyjazd z Warszawy, już wiadomo było, że on nie czuje bluesa” – mówi anonimowo były pracownik SOP.
Funkcjonariusze, którzy jechali z młodym kierowcą – byłym kurierem, który doprowadził do kolizji w kolumnie wiozącej wicepremier Szydło – mówili kolegom, że on się do takiej jazdy nie nadaje.
Zupełnie inne zdanie o funkcjonariuszu, który od zaledwie dwóch lat pracuje w SOP, ma obecny szef tej formacji, generał Tomasz Miłkowski – “Pięć lat był kierowcą zawodowym. Pięć lat jeździł we flocie samochodowej” – wymieniał. Kilka dni później Rzeczpospolita napisze, że był kierowcą w firmie kurierskiej i rozwoził paczki.
“Uważam, że to było karygodne” – odpowiedział na to były pracownik SOP i skrytykował “dopuszczenie po dwóch latach młodego gówniarza do kierowania wozem ochronnym, o czym nie miał zielonego pojęcia. Może z filmów i z zajęć teoretycznych. Jego zabił stres. On się dlatego rozbił, bo on nie potrafił jeździć i jego ten samochód przerósł. To nie jest wina tego człowieka, to jest wina człowieka, który go wyznaczył“.
Reporterzy spotkali się także z osobą, która wciąż pracuje w SOP i jest blisko komendanta Miłkowskiego. Ocena szefa służby jest miażdżąca.
“Nie angażuje się w ogóle w to, co dzieje się w SOP-ie. Tak naprawdę przyjeżdża sobie w godzinach popołudniowych w poniedziałki. Wyjeżdża sobie w piątki do domu. W międzyczasie jest też często na wolnym. Tak że, po prostu, więcej go nie ma niż jest” – powiedział anonimowo. Gen. Miłkowski nie nadzoruje żadnych prac i żadnych wydarzeń. Ma zastępców, między których obowiązki zostały podzielone.
Wypadki i kolizje mają jeszcze inny wymiar – godzą w dobre imię podróżujących z SOP-em VIP-ów.
“Biuro ochrony rządu chroni życie, zdrowie i godność osoby ochranianej. W tej sytuacji doszło do tego, że ta godność została zachwiana, bo na panią premier wylała się fala hejtu i nienawiści. Do tego doprowadziła Służba Ochrony Państwa” – skomentował pułkownik Depko.
Do sporej wpadki doszło przy okazji jednej z ostatnich podróży prezydenta, kiedy policyjny radiowóz na czele prezydenckiej kolumny uderzył w dziecko na hulajnodze. Andrzej Duda opuścił opancerzoną limuzynę i swobodnie chodził sobie po ulicy. Komendant SOP-u stwierdził, że nie ma sztywnych reguł czy prezydent może wyjść czy nie i tę wypowiedź skomentował były oficer SOP.
Rozmówca “Czarno na Białym” zbulwersowany skomentował: “Powiem szczerze, na początku się zastanawiałem czy to nie jest montaż (wypowiedź komendanta – red.)”. Jego zdaniem w tej sytuacji złamano wszystkie procedury ochronne.
“Co robią funkcjonariusze BOR-u? Odjeżdżają z miejsca wypadku z prezydentem w miejsce bezpieczne. Ja rozumiem, że pan prezydent wyraził wolę spotkania z dzieckiem i rodziną, ale nie tam” – powiedział generał Marian Janicki, były szef BOR. Były oficer SOP potwierdza jego słowa – “Najlepszym wyjściem, jakie jest i do tego jest szkolona każda z takich służb, to jest ucieczka”.
Po raz pierwszy w historii tej formacji wydarzyło się coś jeszcze. Na kurs oficerski przyjęto dziewczynę w ciąży.
“(…) Wyobraź sobie, na kurs oficerski, gdzie trzeba za*******ć fizycznie, bo są zajęcia fizyczne, idzie dziewczyna w ciąży. No przecież to jest łamanie prawa. Nie wolno dać kogoś, kto nie spełnia kryteriów” – opowiada jeden z byłych oficerów. Komuś bardzo zależało, żeby ta kobieta dostała się na kurs oficerski. Po teście z wiedzy ogólnej, ta osoba miała jedną z najniższych ocen, a pomimo tego zakwalifikowała się na kurs.
Reporterzy “Czarno na białym” zwrócili się do SOP-u o odpowiedź na kilkanaście pytań dotyczących obecnej sytuacji tej służby. Niestety, nikt nie zdobył się na odwagę, żeby na nie odpowiedzieć, co raczej nie dziwi, po kompromitującym występie komendanta tej formacji trzy tygodnie temu w TVN24. Po co się jeszcze bardziej pogrążać?
Prawo i Sprawiedliwość po katastrofie smoleńskiej zbudowało całą prężnie podsycaną przez wspierające ich media narrację o winie BOR-u pod Smoleńskiem, co jest naturalnie kłamstwem. To był pretekst do rozwiązania BOR-u i stworzenia w to miejsce nowej służby. Dzisiaj gołym, nieuzbrojonym okiem widać, że wisi nad Polską tragedia. I teraz rzeczywiście będzie ona winą ludzi ochraniających najważniejsze osoby w państwie.
Źródło: TVN24
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU