Kandydat Zjednoczonej Prawicy na prezydenta Warszawy to człowiek orkiestra. Każdego dnia organizuje briefingi prasowe, codziennie stoi pod blokiem na kolejnych warszawskich osiedlach, a do tego, przynajmniej oficjalnie, cały czas bardzo efektywnie pracuje w Ministerstwie Sprawiedliwości oraz w komisji weryfikacyjnej ds. warszawskiej reprywatyzacji. Choć wiele miesięcy temu zapowiadał, że jeśli zostanie kandydatem w wyborach samorządowych, to zrezygnuje z pełnionych funkcji, dziś zdanie zmienił przekonując, że chce jak najlepiej wykorzystać czas, jaki został mu dany w pracy na rzecz społeczeństwa.
W ramach swoich obowiązków w resorcie Zbigniewa Ziobry podlega mu funkcjonowanie służby więziennej oraz systemu więziennictwa. Wygląda na to, że jego podwładni znaleźli sprytny sposób na to, by w roku wyborczym efekty jego pracy były jak najlepsze, mimo ograniczonego przecież czasu, poświęconego na wykonywanie ministerialnych obowiązków. Dziennikarze portalu Onet.pl donoszą dzisiaj o zaskakująco prostym sposobie manipulacji danymi, które obrazują sytuację osadzonych w polskich więzieniach. Otóż jedną z bolączek ostatnich lat była systematycznie rosnąca liczba pobić i bójek w rodzimych zakładach karnych. W 2012 roku we wszystkich zakładach karnych w Polsce doszło do 792 bójek i pobić z udziałem 1701 osób. Przez kolejne lata ta liczba wzrastała, a w 2017 roku wyniosła 1102 bójki, w których wzięło udział 2445 osób. Ekspertów te statystyki wcale nie dziwią. Zwracają uwagę, że wynika to przede wszystkim ze złych warunków panujących w więzieniach, dużego ścisku w celach i braku alternatywnych zajęć dla więźniów.
Tymczasem w styczniu tego roku, Dyrektor Generalny Służby Więziennej gen. Jacek Kitliński wydał zarządzenie, w którym zmienił definicję “bójek” i “pobić”. Teraz w tych samych statystykach pojawiać się będą jedynie te zdarzenia, w wyniku których dojdzie do hospitalizacji osadzonych powyżej 7 dni – w warunkach więziennych oznacza to, że wliczane będą głównie takie przypadki agresji, które skończą się złamaniami kończyn, kości twarzy lub wybicia oczu.
– Przepracowałem w więziennictwie 30 lat i pierwszy raz spotykam się z taką sytuacją, żeby ktoś chciał zaniżać ilość zdarzeń w zakładach karnych. Takie pudrowanie rzeczywistości jest bardzo niebezpieczne, bo jak się okaże, że w jakimś więzieniu dochodziło regularnie do takich sytuacji i nikt tego nie raportował, to może w końcu dojść do tragedii – powiedział Onetowi Grzegorz Dobrański, były Dyrektor Okręgowy Służby Więziennej i doradca ministra sprawiedliwości Marka Biernackiego.
Sam Patryk Jaki nie widzi w zmianie nic złego i sugeruje, że do zmian definicji doszło na wniosek Rzecznika Praw Obywatelskich. Przekonuje również, że choć definicja się zmieniła, to ekscesy pomiędzy osadzonymi są odnotowywane np. jako “szarpaniny”, więc nikt nic nie stara się ukryć. Podobne stanowisko przedstawia rzeczniczka Dyrektora Służby Więziennej.
Z kolei wywołany do tablicy Adam Bodnar stanowczo dementuje, by zmiany odbyły się z jego inicjatywy i krytykuje sztuczkę podwładnych Patryka Jakiego. Przekonuje, że dzięki takiej zmianie wiele przypadków bójek czy pobić w ogóle zniknie z rejestrów, co sprawi, że agresywni osadzeni poczują się jeszcze bardziej bezkarni. Wobec powyższego zapowiedział działania na rzecz cofnięcia zmian w definicji i zniesienie absurdalnego limitu 7 dni hospitalizacji.
Źródło: Onet.pl
fot. flickr/Sejm RP
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU