W Brukseli coraz głośniej słychać o konieczności szerokiej reformy Unii Europejskiej, która ma być odpowiedzią na problemy tej organizacji. Na forum Rady Europejskiej co rusz ścierają się koncepcje większej integracji wokół strefy euro i promowana przez delegacje z Europy środkowo – wschodniej koncepcja zwiększenia niezależności państw narodowych. Druga koncepcja, której największym orędownikiem chce być właśnie Polska, ma jednak coraz mniejsze szanse na sukces, zwłaszcza że kraje ją popierające znacznie tracą na znaczeniu w organizacji, zresztą nie bez własnej winy.
Coraz więcej wskazuje, że zwycięży tzw. koncepcja Unii Europejskiej dwóch prędkości, a jej efekty poznać możemy już wkrótce, gdy w związku z wyjściem Wielkiej Brytanii z UE dojdzie do gruntownych zmian w unijnym budżecie. Skutki tych zmian z pewnością odbiją się na krajach słabszych ekonomicznie takich jak Polska, Bułgaria, Rumunia czy Węgry, a główna pula środków zostanie skierowana w kierunku wzmacniania strefy euro. Niechęć polskiego rządu i polskiego społeczeństwa do wspólnej waluty sprawia, że niejako z automatu na zmianach budżetu bardzo mocno stracimy. A najbardziej stracą regiony tzw. Polski B, która wbrew zbudowanej przez środowiska prawicowe narracji najbardziej na wejściu Polski do UE zyskały. Miliardy euro na politykę spójności czy na polskie rolnictwo w bardzo dużym stopniu przyczyniło się do unowocześnienia tej gałęzi gospodarki, rozwój infrastruktury i poprawę jakości życia mieszkańców zaniedbanych przez kolejne rządy terenów.
Niestety olbrzymi strumień pieniędzy, który płynął przez ostatnie niemal półtorej dekady, nie sprawił, że regiony te dogoniły bardziej zamożną część naszego kraju. Natomiast po zmianach w unijnym budżecie, zwłaszcza w zakresie programów pomocowych dla rolnictwa, “Unia B” może utracić zdolność dalszego rozwoju. Obawy władz województw podlaskiego, świętokrzyskiego, warmińsko – mazurskiego, lubelskiego czy podkarpackiego nie są nieuzasadnione. Mieszkańcy tych regionów muszą zrozumieć, że obrażanie się Polski na Unię to dla nich najgorszy z możliwych scenariuszy. To oni powinni być największymi orędownikami utrzymania Polski w jądrze decyzyjnym sojuszu oraz zbudowanie umiejętności zawierania kompromisów z Niemcami i Francuzami, który ochroni polskie rolnictwo. Szkoda, że rządzący krajem najwyraźniej tego nie rozumieją i wolą nazywać głosowanie 1:27 moralnym zwycięstwem.
Źródło: Portal Samorządowy
fot. Shutterstock
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU