Za 10 dni wejdzie w życie powszechne obniżenie wieku emerytalnego, 65 lat dla mężczyzn i 60 lat dla kobiet. Już dziś wiadomo, że na nic zdały się zachęty rządzących i ostrzeżenia ekspertów – 1 października 2017 roku z rynku pracy ubyć może niemal ćwierć miliona pracowników. We wrześniu, gdy drzwi ZUS otworzyły się dla potencjalnych emerytów, zgłosiło się 240 tys. Polaków, by porozmawiać z doradcami emerytalnymi, badając wysokość swojej emerytury. Nie ulega wątpliwości, że zachęty ministerstwa rodziny, które obiecuje 8% wzrostu wysokości emerytury za każdy rok przepracowany ponad ustawowy wiek emerytalny nie działają. Na taki krok zdecydują się tylko osoby z najwyższymi zarobkami. Ci z niższymi wybiorą świadczenie od państwa.
Tymczasem, jak donosi “Gazeta Wyborcza” już teraz olbrzymia liczba emerytów pobiera emeryturę niższą niż minimalna, a więc poniżej 1 tys. złotych. Eksperci alarmują, że to ogromny problem społeczny i niezadowolenie tych emerytów musi w końcu wybuchnąć. Osób z emeryturą poniżej minimalnej (obecnie 1 tys. zł brutto) jest coraz więcej. W 2013 roku było ich niespełna 91 tys., w zeszłym – 130 tys., a teraz – jak ustaliła „Wyborcza” – już 250 tys.! Gdy nie mogą skorzystać ze wsparcia rodziny, występują do pomocy społecznej o kilkusetzłotowy zasiłek, mogą też liczyć na darmowe bony na opał czy wykup leków. Odżywiają się zazwyczaj w organizowanych przez samorząd lub organizacje kościelne jadłodajniach. Gdy nie są w stanie płacić za czynsz, przenoszone są do lokali socjalnych. Obniżenie wieku emerytalnego tylko ten proces pogłębi, tym bardziej, że na emeryturę odejdzie wiele osób, które objęła już zmiana systemu emerytur na system kapitałowy. Ten z kolei jest bezwzględny – wysokość świadczenia zależna jest od wysokości składek, jakie odłożyli w trakcie swojej pracy zawodowej.
Nie każdy może liczyć na minimalną emeryturę w wysokości 1 tys. złotych, bowiem aby móc z niej skorzystać należy wykazać odpowiedni staż pracy. Z tym jednak wciąż Polacy mają duży problem, zwłaszcza w przypadku kobiet, które przez całe dekady poświęcały się wychowywaniu dzieci kosztem pracy zawodowej. Ewentualne dorabianie na wszelkiego rodzaju umowach cywilno-prawnych być może na bieżąco poprawiało sytuację materialną, jednak dziś przyniesie opłakane skutki w kontekście wysokości emerytury. ZUS i resort finansów podliczyły, że dziś na umowach cywilnoprawnych pracuje i jednocześnie nie płaci pełnych składek emerytalnych aż 4,6 mln osób. Rocznie zarabiają 40 mld zł, ale dzięki różnym zwolnieniom udaje im się uniknąć płacenia ok. 5 mld zł na ZUS. Okazuje się też, że aż 40 proc. emerytów (ok. 140-150 tys. osób), którzy od 1 października będą mogli dostać świadczenie z ZUS po obniżeniu przez PiS wieku emerytalnego (60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn), nie pracuje legalnie i nie odprowadza składek.
Każda z tych osób będzie bardzo rozczarowana wysokością swojej emerytury, która prawdopodobnie nie wystarczy na zaspokojenie nawet podstawowych potrzeb życiowych. Wówczas ich złość i gniew skieruje się przeciwko rządzącym, którzy do takiego stanu rzeczy dopuścili. Fala niezadowolenia olbrzymiej grupy społecznej, jaką są emeryci może zmieść ze sceny politycznej najlepszy nawet rząd. Dlatego też ponoć w Ministerstwie Finansów trwają już prace nad rewolucyjną zmianą systemu emerytalnego i wprowadzeniem tzw. emerytury obywatelskiej. Skutek będzie taki, że za spokój i godziwe świadczenia obecnych emerytów zapłacą więcej Polacy dziś wchodzący na rynek pracy. No ale ze skutkami ich niezadowolenia to już z pewnością nie ten rząd będzie musiał sobie radzić.
Źródło: Gazeta Wyborcza
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU