Prawo i Sprawiedliwość posiada w swoich szeregach rzeszę osób światłych, takich jak poseł Suski, łagodnych, których reprezentuje posłanka Pawłowicz, pozbawionych nienawiści i agresji do ludzi jak jej lider Kaczyński oraz pogodnych i ciepłych, czego przykładem jest Pani premier. Partia rządząca ma również szczęście do ludzi skromnych, obytych w świecie i prawdomównych jak poseł Tarczyński, który jako wódz prawicowych trolli ma w jednym palcu wiedzę nt. mediów społecznościowych i nigdy nie waha się jej użyć. Otóż wczoraj, chcąc zapewne dodać otuchy wszystkim poszkodowanym w nawałnicach i opuszczonym przez jego własny rząd, postanowił puścić w obieg ciekawą fotografię , na której to on osobiście w towarzystwie żony (do niej za chwilę powrócimy) korzysta z „domowych” luksusów.
Dzięki tej fotografii dowiadujemy się, że, po pierwsze poseł wrócił z dalekich wojaży a po drugie, że generalnie ma wszystkich w nosie. Nie spodobało się to jednak nawet żołnierzom jego internetowej armii:
Może nie warto byłoby poświęcać kolejne minuty na pisanie tekstu o tym przypadku, gdyby wcześniej pan poseł nie błysnął podobnymi newsami. By nie dać o sobie zapomnieć i przy okazji wylansować swoją drugą połowę, zamieścił on niedawno zdjęcia jakby żywcem wyjęte z grzecznego magazynu dla panów. Najciekawsze jest to, że na pewno musiały być one wykonane w drodze do lub od jego umierającej matki, bo zgodnie z jego wcześniejszymi deklaracjami do niej podobno się udał.
Przypadki posła Tarczyńskiego obejmują nie tylko kłamstwa i lans ale także chamstwo. Wystarczy wspomnieć sposób, w jaki potraktował on dziennikarza Newsweeka, który zapragnął pogadać z nim w związku z pisanym artykułem:
I znowu dostało mu się także od swoich min. dziennikarza „Wiadomości”:
Siłą rozpędu oberwało się także przychylnemu rządowi księdzu Maciejowi Słyżowi, który odważył się na słowa krytyki pod adresem skromnego polityka.
Główny lanser PiS-u, jak mówią plotki sejmowe, jest także namiętnym wielbicielem kobiet, czemu dał wyraz w twitterowym dialogu z posłanką .Nowoczesnej Joanną Schmidt. W ten sposób postanowił odpowiedzieć na akcję polityka .N, podczas której w Poznaniu wywieszono bilbordy z nazwiskami posłów PiS-u, którzy głosowali za reformą sadownictwa ozdabiając je hasłem „W Poznaniu PiS nie przejdzie”. Tym razem Tarczyński błysnął inteligentnym poczuciem humoru:
Na komentarz Petru, że „to jest właśnie dno” odparł:
Ten ciekawy kliniczny przypadek wiele mówi o tzw. dobrej zmianie. To dzięki niej rodzą się takie osobistości jak Misiewicz czy Tarczyński. Gdy odejdzie jeden, na jego miejsce pojawia się kolejny i tak rzekoma dobra zmian zamienia się w chamską zmianę. Pytanie tylko, jak szybo pogrąży to PiS. No, ale przecież to nie powód do zmartwienia!
Fot.: Flickr.com/KPRM
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU