W ostatnim czasie coraz głośniej mówi się o rolniczej Agrounii jako nowej, rzekomo lewicowej sile politycznej. Prawda jest jednak zupełnie inna: to Jarosław Kaczyński buduje sobie kolejną flankę.
Na działalność AU oraz jej lidera Michała Kołodziejczaka od początku spoglądam z rezerwą. W tym miejscu postaram się przedstawić mocne przesłanki, które mogą świadczyć, że inicjatywa jest zaplanowana lub przynajmniej wspierana z ul. Nowogrodzkiej, co ma na celu utrzymanie władzy przez tracący popularność wśród swojego tradycyjnego elektoratu PiS.
To oczywiste, że Kaczyński, aby zachować władzę, dałby Kołodziejczakowi czego ten tylko zapragnie… tekę wicepremiera, ministerstwo rolnictwa, lasy państwowe, agencje rolne i możliwość wykoszenia PSL-u na wsi. Przesuwając się na lewo, co właśnie obserwujemy, Agrounia jednocześnie rozszerza elektorat, stanowiąc realne zagrożenie dla ludowców oraz być może lewicy, którym niewiele brakuje, by znaleźć się pod progiem wyborczym, co może być kluczowe dla podziału mandatów w przyszłym parlamencie. Tymczasem lider AU od początku konsekwentnie twierdzi, że do polityki idzie po władzę, a kolejny rząd nie powstanie bez udziału jego ugrupowania. Samodzielne rządy nie wchodzą w grę, a więc koalicja.
Wejście w koalicję z PiS elektoratowi sprawnie wytłumaczą reżimowe media
Kolokwialnie rzecz ujmując, Kołodziejczak byłby frajerem, gdyby po ewentualnym przekroczeniu progu usytuował się po stronie opozycji, gdzie nie zabraknie osób, partii i frakcji do podziału stanowisk, w tym, przynajmniej teoretycznie, konkurencyjny PSL. Tymczasem w zamian za skukizowanie lider Agrounii od PiSu dostałby wiele, wiele więcej. Chłop, przedsiębiorca, krzykacz, zwłaszcza taki w Lexusie i z kilkumilionowym majątkiem kalkulować potrafi.
Wejście w koalicję z PiS elektoratowi sprawnie wytłumaczą reżimowe media, usłużni „lewicowi” dziennikarze pokroju Rafała Wosia oraz zbudowane niedawno, przez kontrowersyjnego milionera z branży futrzarskiej medialne zaplecze.
Mogłoby się więc wydawać, że nie jest niczym dziwnym, gdy związany z ojcem Rydzykiem futerkowiec dotuje media przychylne rolniczej Agrounii. Zwłaszcza, że Kołodziejczak stanął w obronie branży przed tzw. piątką dla zwierząt, byłby więc cennym nabytkiem w sejmie, a jeszcze cenniejszym w rządzie.
Ciekawiej się robi, kiedy sprawie przyjrzymy się bliżej. Wydawcą takich mediów jak miesięcznik Świat Rolnika, portal Świat Rolnika Info, telewizja Świat Rolnika TV, a wcześniej dodatkowo skrajnie prawicowy portal wSensie.pl jest Fundacja Wsparcia Rolnika Polska Ziemia, zaś jej prezesem wspomniany uprzednio przedsiębiorca z branży futrzarskiej Szczepan Wójcik. Polska Ziemia, przynajmniej potencjalnie stanowi intelektualne i techniczne zaplecze partii Kołodziejczaka.
We wszystkich wspomnianych mediach stałymi gośćmi są „eksperci” z Ordo Iuris, denialiści klimatyczni lub takie znamienite postacie polskiego rolnictwa jak Rafał Ziemkiewicz.
Grunt pod przystawkę, którą po wyborach skonsumuje Jarosław Kaczyński.
Czy da się zarobić na rolniczych mediach? Zwłaszcza zatrudniając profesjonalną redakcję (o prawicowym backgroundzie), grafików oraz montażystów?
Da się, ale pod warunkiem, że w czasie wolnym od robienia polityki, pracownicy fundacji zajmą się realizowaniem kampanii medialnych za pieniądze rządu.
W secie dodatkowym Polska Ziemia w roku 2020 dostała wsparcie w ramach tarcz covidowych w wysokości 168000 zł.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU