Polityka i Społeczeństwo

3 przyczyny klęski Kaczyńskiego w bitwie o Sąd Najwyższy

3 przyczyny klęski Kaczyńskiego w bitwie o Sąd Najwyższy
fot. Shutterstock/praszkiewicz

Wydawało się, że prezes Prawa i Sprawiedliwości ma wszystkie atuty, by osiągnąć sukces w swojej bitwie życia o kształt wymiaru sprawiedliwości. Okazało się jednak, iż wystarczyło kilka czynników, by prognozowany triumf zamienił się w druzgocącą klęskę.

Czy będzie ona decydująca w wojnie polsko-polskiej, pokażą najbliższe miesiące, a może tygodnie. Niezależnie od przyszłych wydarzeń, rany poniesione w tej bitwie długo będą krwawić, chociaż można uznać, że terenu Naczelnik nie oddał, ponieważ sondaże nie wykazują znaczących zmian poparcia dla najważniejszych uczestników tego starcia. Stało się jednak coś innego: porażka podważyła mit wodza i doprowadziła do rozłamu w wielkiej, dotychczas zdyscyplinowanej i zjednoczonej armii, co może mieć poważne konsekwencje w przyszłości. Dlaczego tak się stało? Przecież Mały Napoleon, jak niedawno pisałem, miał przemyślaną i dobrze opracowaną strategię?

  1. Blitzkrieg zamiast wojny pozycyjnej.

Kaczyński postanowił, nie do końca wiedzieć czemu, przeforsować w tempie ekspresowym ustawę o Sadzie Najwyższym. Niektórzy komentatorzy twierdzą, że mogło chodzić o dokonanie zmian przed posiedzeniem SN ws. Mariusza Kamińskiego. Być może, jednak nie widzę innych szczególnie racjonalnych argumentów dla tak szalonej ścieżki legislacyjnej. Niewątpliwie wojna błyskawiczna przynosiła wcześniej sukcesy prezesowi PiS-u, jak choćby w przypadku zmian w Trybunale Konstytucyjnym, jednak tym razem zastosowanie tej taktyki zemściło się na jej autorze. Spowodowało to kumulację emocji, co poskutkowało tragicznym wystąpieniem Kaczyńskiego i, w konsekwencji, rosnącymi protestami ulicznymi w setkach miejsc Polski. A wystarczyło przeprowadzić (zamarkować?) rzeczywisty proces legislacyjny z poszanowaniem zasad procedowania, dać się wypowiedzieć opozycji, nie przepychać kolanem nie tych ustaw co trzeba. Zajęłoby to prawdopodobnie nawet kilka miesięcy, jednak z pewnością nie spowodowałoby takiej gwałtownej reakcji ani opozycji, ani obywateli. Dzięki temu może udałoby się uniknąć weta prezydenta Dudy. Przy tak kluczowej ustawie naczelnik powinien zmienić taktykę. Widać długie, rozłożone w czasie procedowanie sprzeczne jest z jego naturą.

  1. Żałosna propaganda

Każda poważna operacja (a tym bardziej wojskowa) wymaga solidnego wsparcia propagandowego. Dotychczas pisowska machina pijarowo-medialna działała w zasadzie bez zarzutu. Tym razem sprawa wyglądała zupełnie inaczej. Obserwując akcje w sieciach społecznościowych, czy nawet ciężkostrawne spiny serwowane przez reżimówkę, można było odnieść wrażenie, że większość speców od PR pracujących dla partii rządzącej poluje z ministrem Szyszko albo imprezuje razem z Misiewiczem. Zabrakło silnego, spójnego i masowego przekazu medialnego, który równoważyłby argumenty antypisowskie i w sposób czytelny dla elektoratu prawicowego tłumaczyłby sens reformy sądownictwa oraz przyczynę jej tak szybkiego wdrażania. Trolle pochowały się gdzieś w zakamarkach sieci, a jedyną i bardzo spóźnioną reakcją na działania medialne przeciwników deformy sądownictwa było sztuczne i bzdurne wykreowanie pojęcia astroturfingu. Tymczasem jasna strona mocy silnie wspierana była przez media mainstreamowe, a trafiające do wyobraźnie dziesiątki przejmujących obrazków z manifestacji dokonały dzieła. Mam wrażenie, że służby medialne zostały uśpione przez wcześniejsze sukcesy wizerunkowe PiS-u (Kongres Programowy, wizyta Trumpa) oraz wysokie poparcie w sondażach. Zemściło się to na nich przeokropnie.

  1. Zdrada Marszałka

Akurat na ten element Kaczyński miał raczej najmniejszy wpływ, choć ciągłe poniżanie prezydenta i sprowadzenie jego znaczenia do roli notariusza z pewnością przyczyniły się do podjęcia decyzji o zawetowaniu dwóch ustaw przez Andrzeja Dudę. Kto wie, może bez tej „zdrady” prezes wprawdzie wygrałby teoretycznie wojnę o wymiar sprawiedliwości i de facto o demokrację, ale biorąc pod uwagę sytuację w kraju związaną z masowymi protestami oraz groźby sankcji z zagranicy, zwycięstwo to mogłoby się zamienić w zwycięstwo pyrrusowe, a rany dla Prawa i Sprawiedliwości w dłuższej perspektywie byłyby śmiertelne.

Prawdopodobnie więc to sprzeniewierzenie się Andrzeja Dudy może okazać się ratunkiem dla PiS-u. Pod warunkiem, że się nie pozarzynają wzajemnie.

fot. Shutterstock/praszkiewicz

Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.

WPŁAĆ

POLUB NAS NA FACEBOOKU

Facebook Comments

blok 1

Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.
Media Tygodnia
Ładowanie